czwartek, 29 kwietnia 2010

VII.

julia:


'"piję herbatę.
wypiłam kawę z kakao."
(stwierdziła Julia z rezygnacją)
po chwili dodaje radośnie:
"patrz, samochód moich marzeń!"



















Jaśmina widziała go tysiące, tryliardy nawet,razy. Ale przecież ten fakt nie przeszkodzi jej w obejrzeniu tego jeszcze raz, zwłaszcza, gdy Julia cierpi na bezsenność i niedługo popadnie w psychozę. Jak z lunatykami, których nie wolno budzić.'


j:

''to był ten moment, gdy jaśmina miała już serdecznie dość wstawania do pracy o czwartej nad ranem - a właściwie nie samego wstawania, lecz chodzenia spać "o jakiejś chorej porze". "mimo wszystko, mimo tego całego gówna, które się działo, mimo niewątpliwego niszczenia sobie organizmu, marzyłam wtedy o tym, by dołączyć do julii i móc wreszcie znów srać na wszystko" - mówiła po latach. jak się potem okazało, musiała jeszcze długo na to poczekać.''

wtorek, 27 kwietnia 2010

VI.

" 'boże... matka dała mi jakieś rozpuszczalne na gorąco lekarstwo... siedzę przy stole, piję to i rozpoczyna się litania wyrzutów i pretensji. postawiłam cudem(!) odnaleziony srajpapier na ksiażce o matce boskiej (sic!)' - miała powiedzieć jaśmina po latach - 'po czym podchodzi matka i świętojebliwie bożonarodzeniowym tonem ostrzega: nie kładź niczego na tej książce (!-wykrzyknik pozostał w domyśle).
pytam ją, czy dotyczy to każdej świętej książki w tym domu i dostaję odpowiedź twierdzącą. więc mówię do niej 'mamo, daj spokój. to gówno, zatruwasz sobie tym umysł. niedługo w tym domu będą mieszkać te książki i obrazki i ty - na wąskim, wydzielonym skrawku, gdzie będziesz się modlić! daj spokój, dom jest do mieszkania. liczysz się ty, a nie te pieprzone święte książki!'. ale ona nigdy nie chciała mnie słuchać.'
być może to właśnie tego typu incydenty spowodowały żywioną przez jaśminę jeszcze latami silną niechęć do wszelkich zinstytucjonalizwanych form religii, ale stanowiły również dość zabawny akcent ówczesnej rzeczywistości."
hahaha, to echa sentymentów i fascynacji. czytam znów obszerną biografię nirvany 'come as you are', którą po raz pierwszy czytałam w szczęśliwym wieku 12 lat. uwielbiam te wszystkie głupie opowiastki o tych gościach (nie, julia?), to są ich dosłowne wpływy (przy okazji - to i tak autentyczna, wczorajsza sytuacja).













































piątek, 18 grudnia 2009

wrocław.



ja i pani j. wybyłyśmy do wrocławia na koncert manu chao. w lipcu zeszłego roku.


spędziłyśmy noc na wrocławskim dworcu w towarzystwie niejakiego krzysia, świeżo zakupionych zegarków oraz na przykład groźnego pana z kwiatkiem, który chciał zabrać mnie na wieczną randkę. a przynajmniej tak obiecywał.








wrocław.




poniedziałek, 30 listopada 2009

III.





przeglądając dzisiaj zawartość swoich smsów, stwierdziłam, że należy przekazać je potomności. oto i one.



te wysyłane przeze mnie:



o powrocie trwamwajem do domu:
- jedzie ze mną JOHN TRAVOLTA!


o niedającym się otworzyć zamku w drzwiach domu:
- haa, pierwsza w nocy, ojciec pije piwo i boruje wiertarką na klatce, a ja siedzę pod ścianą,
wpieprzam laysy i marzę o dostaniu się do kibla.


o spacerowaniu:
- okurwamać. wdepnęłam właśnie przypadkiem w zwłoki ptaka.


o ważnych sprawach, dotyczących każdego człowieka:
- ty mi tu nie pierdol.


o muzyce m.m.
- ahahah, przeczytałam bolero, a tam był baleron.


o wieczornych zajęciach:
- puszczają beatlesów w radio, jedną z moich ulubionych piosenek. więc śpiewam razem z nimi
"when i saw her standing there", jem niedobre jabłko i moczę stopy w wodzie, żeby pomalować
paznokcie czerwonym lakierem. hey jude!


o nocnych marzeniach:
- miałam jakieś śmieszne sny, np. iż przeczytałam w gazecie, że na jakimś festiwalu typu opener
razem z coal chamber, oprócz ich wokalisty śpiewać będzie philip (anselmo - przyp. red.)
i dostałam fioła. albo dj lenar, który w jakimś filmie grał pedała i mogłyśmy sobie obejrzeć jak
całuje się z jakimś gościem.


o ciastkach:
- ale mordokleja z tej bajaderki, kurwa.


o moim kocie i o tym, co je a czego nie je:
- ale heloł, rilka nie je tego szitu. i żaden kot nie powiniem, paris też nie.









oraz smsy, które dostaję:


od julii o podróżach w kosmos:
- cześć detektywie! houston, we have a problem! santa leci do gniazda pasożyta. ochota na gniazdo pasożyta dźwiękowe -

aujourd'hui.


od konrada o najlepszych dziełach kinematografii światowej:
- dorwałem świat wg bundych. tego mi chyba było trzeba, bo jakiś zjebany dziś jestem/byłem.


od julii o zdrowiu psychicznym:
- odkryłam właśnie, że moje kolano, gdy je zginam, wydaje dość nieprzyjemny dźwięk. cichy,mówiący niemal wyraźnym szeptem "popadamy w obłęd, czyż nie?"


od konrada o nauce:
- wisła to stara kurwa i jebać ją trzeba. zostało mi jeno przepisać na czysto i chooj. LEGIA PAANY !


od julii o samotności:
- ty kiedy przyjdziesz tu? bo zostawiliście mnie wszyscy...: ( tylko lady gaga jest ze mną.


od anny, tym razem o zdrowiu fizycznym:
- wybacz, zawał mózgu.


od damiana o mizantropii:
- jestem teraz na połowinkach w suwałkach. czuję się jak kiełbasa w kawałkach. mam krawat na szyi. nie wytrzymam tu dłużej ani chwili. piję czystą jak moja dusza, grzech też jest czysty.
szatan na barze i jak ja kurwa nienawidzę ludzi. NIENAWIDZĘ.



wszystkie wrażliwe osoby przepraszam za tak duże nagromadzenie brzydkich słów, ale po prostu takie już z nas świnie.